Obudził mnie śpiew ptaków. Powoli otworzyłam oczy i zaczęły
docierać do mnie wydarzenia z wczorajszego wieczora.
Kaspian w moim pokoju. Spotkanie na korytarzu. Hrabia
Montez. Bal. Ostatni taniec. Krzyk Łucji. Wizyta lekarza. Kaspian przy moim łóżku…
„Kaspian przy moim łóżku?!”
Spojrzałam na śpiącego chłopaka, który opierał głowę o moje
kolana. Co on tu w ogóle robił? Poczułam, że zaczyna się budzić. Leniwie
otworzył oczy, lekko zdezorientowanym wzrokiem rozejrzał się wokoło.
Zrozumienie pojawiło się na jego twarzy. Przeciągnął się z jękiem, a mnie krew
napłynęła do twarzy.
- Dzień dobry. – przywitał się sennie. – Jak się czujesz?
- Nie najlepiej. – przyznałam, nie było sensu kłamać.Ból głowy nie minął i gdy
brałam oddech kuło mnie w żebrach. – Która godzina?
- Jeszcze wcześnie. – powiedział podchodząc do okna.
- Chciałabym ci podziękować za wczorajszy wieczór. Za bal i za
twoją obecność, że zostałeś ze mną… - zaczęłam się plątać. Wzięłam głęboki
oddech ignorując ból. – W każdym razie, dziękuję.
- Zawsze do usług. – uśmiechnął się serdecznie. Podszedł do
mojego łóżka z nieodgadnionym wyrazem twarzy i pogłaskał mnie po policzku.
Mimowolnie zamknęłam oczy wtulając się w jego dłoń.
Ktoś zapukał. Otworzyłam oczy, w których widać było
zrezygnowanie. Z ciężkim westchnieniem powiedziałam: - Proszę.
- Jak się miewa moja droga siss? – Edmund najwidoczniej
tryskał dziś energią. – O, Kaspian. Przeszkodziłem? – zapytał z chytrym
uśmiechem.
- Nie, skąd, masz znakomite wyczucie czasu. – zadrwiłam.
- Dobra dobra. Chciałem cię poinformować, że dziś odbywają
się twoje pierwsze lekcje z panem de Miro, jeżeli jednak nie czujesz się
dobrze…
- Odmów proszę. Nie czuję się na siłach na naukę
czegokolwiek. – szybko odpowiedziałam. Tak naprawdę, wiedzę na temat prawa
miałam całkiem sporą. Wątpiłam jednak, że prawo XX wiecznej Anglii mogłam
porównywać z ówczesnym narnijskim. Co bądź, Piotr bardzo dbał o nasze
wykształcenie.
- Nie ma sprawy, wyślę gońca z informacją. Zdrowiej! – i
wyszedł.
Wpatrywała się przed siebie ze zrezygnowanym wyrazem twarzy.
- Co ci jest? – nie mogłem się powstrzymać przed zadaniem
tego pytania.
- Nie lubię Monteza. Może to przewrażliwienie, ale patrzy na
mnie tak obleśnie, nieprzyzwoicie. Nie czuję się przy nim komfortowo. Chociażby
wczorajszy taniec, gdy tak arogancko i bezwstydnie mnie do siebie przygarniał.
To były jedne z najgorszych chwil w moim życiu. Boję się myśleć do czego może
się posunąć podczas lekcji, gdy będziemy całkiem sami. – spojrzała na mnie przepraszająco. – Wybacz,
że cię tym obarczam. Musiałam z kimś porozmawiać.
- Nie przepraszaj. – zacisnąłem gniewnie szczęki. Na samą
myśl, o tym jak bezczelnie się zachował dostawałem furii. – Dopilnuję, aby nic
takiego więcej się nie powtórzyło. Obiecuję. Jeśli Montez zrobi coś, co ci się
nie spodoba natychmiast mi powiedz. – zapewniłem z żarem w oczach.
___________________________
Wrzucam krótki i na szybko, ale jutro dostaniecie następny ;)
Od przyszłego tygodnia rozdziały będą ukazywały się rzadziej. Muszę wziąć się do nauki i zbierać punkty, więc będę miała mniej czasu na pisanie.
Do następnego ;*
Masz tempo :P
OdpowiedzUsuńNiedawno założyłaś bloga a już opublikowałaś 9 rozdziałów. Jestem pod wrażeniem i czekam na ciąg dalszy jutro. Oczywiście zawsze ktoś im musi przeszkodzić.
Całkiem Cię rozumiem. W szkole teraz wszyscy poprawiają oceny, a nauczyciele jak na złość robią więcej sprawdzianów. Też mam problem z pisaniem, więc rozdział u mnie pojawi się pewnie pod koniec tygodnia, ewentualnie w przyszłym.
Gorąco pozdrawiam
Proszę, proszę... Edmund i jego wyczucie czasu jest świetnie! Muszę się zgodzić z Katrin. Dopiero zaczęłaś pisać, a to już 9 rozdział! Jestem pod wrażeniem! W szkole mi się też masakra zaczyna, sprawdziany i sprawdziany! U mnie rozdział nie wiem kiedy się pojawi, ale postaram się dodać go w tym tygodniu....
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko i weny!