poniedziałek, 6 maja 2013

Rozdział VIII




Przetańczyliśmy razem prawie cały wieczór. Wielu mężczyzn chciało ze mną zatańczyć, ale Kaspian zbywał ich machnięciem ręki. Nie przeszkadzało mi to, w jego ramionach miałam poczucie bezpieczeństwa. Jednak gdy podszedł do nas Edmund i hrabia Montez, przeszedł mnie zimny dreszcz.

- Czy mógłbym zatańczyć z panią ostatni taniec dzisiejszego wieczoru? – zapytał uprzejmie, ale dostrzegłam w jego oczach chorobliwy błysk pożądania.

Kaspian chyba również, bo odpowiedział za mnie: - Bardzo mi przykro, ale pani obiecała już ten taniec 
 mnie. – uśmiechnął się do mnie czarująco. Posłałam mu wdzięczne spojrzenie.

- W rzeczy samej Kaspianie, lecz muszę cię porwać. Jest jedna sprawa, która musi zostać natychmiast 
omówiona. Piotr czeka już na nas w swoim gabinecie.

- W porządku. – powiedziałam szybko, widząc, że ma zamiar zaprotestować. Moje fanaberie nie mogły być przyczyną złego funkcjonowania królestwa. Spojrzał mi głęboko w oczy i pocałował delikatnie w policzek.

- Do zobaczenie później. – szepnął mi na ucho i odszedł z Edmundem.

Wyrwało mi się ciche, pełne zrezygnowania westchnienie. Powstrzymałam się od zrobienia grymasu i podałam rękę Montezowi. Ten chwycił ją mocno, a drugą położył mi w tali i lekko ścisnął. Omiótł mnie spojrzenie od stóp do głów i zaczął tańczyć. Bez przerwy próbował się do mnie przytulić.To były jedne z najgorszych chwil w moim życiu.

Gdy tylko skończono grać, wyplątałam się z jego objęć.

- Dziękuję za uroczy taniec, hrabio. Proszę mi wybaczyć, ale jestem już zmęczona. Dobranoc. – powiedziałam i nie czekając na odpowiedź ruszyłam w kierunku wyjścia.

Kręciło mi się w głowie i zaczęło mi być na przemian zimno i gorąco. Oparłam się o chłodną ścianę. Czułam się coraz gorzej. Ostatnie, co pamiętam to wołanie Łucji.



- Minotaury zapowiedziały, że wywołają z nami wojnę, jeżeli nie dostarczymy im odpowiedniej sumy złota i terytorium. Przekonały już do tego wiedźmy i wiele innych stworzeń nocy. Mają po swojej stronie jeszcze wielu Telmarów. W Narnii wybuchnie wojna i nic nie możemy na to poradzić, bo żądają naprawdę olbrzymiej sumy. Myślę wiec, abyśmy…

- Zuzka… blada… nieprzytomna… - Łucja, która wbiegła do gabinetu przerywając Piotrowi w połowie zdania, przyniosła nam niepokojące nowiny.

- Powili Łucjo, oddychaj. – powiedziałem spokojnie, choć w środku czułem, że zaraz eksploduję. – Powiedz nam po kolei, co się stało.

- Widziałam jak Zuza tańczy z jakimś facetem i po chwili wyszła szybko jak burza. Chciałam z nią porozmawiać, więc także wyszłam. Dogoniłam ją na schodach i widziałam, że opiera się o ścianę i ciężko dyszy. Zaczęłam iść w jej kierunku, ale ona po prostu osunęła się na ziemię! Zawołałam Martina, który przeniósł ją do jej komnaty i kazałam mu pośpieszyć po doktora. Została przy niej Maria, a ja przyszłam po was. - wykrzyczała.

Moje ciało pokryło się zimnym potem. W mgnieniu oka dopadłem do drzwi i biegłem w kierunku jej pokoi. Droga niemiłosiernie mi się dłużyła.
Przy jej łóżku dostrzegłem doktora, który miał zatroskaną minę. W dwóch krokach przemierzyłem całą odległość i klęknąłem obok.

- Wszystko z nią w porządku? – zapytałem przestraszony. Za mną weszło jej rodzeństwo.

Doktor spojrzał na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy i rzekł: - Podejrzewam, że to zwykłe przeziębienie. Jej wysokość ma wysoką gorączkę i zimne poty. W dodatku wygląda na niedożywioną i bardzo osłabioną. Zapodam jej napar z jęczmiennicy, który proszę podawać codziennie przez najbliższe dwa tygodnie. W dodatku, pani potrzebuje teraz dużo odpoczynku i spokoju, proszę więc jej nie niepokoić i pilnować by więcej jadła. Zauważyłem na jej ciele wiele siniaków oraz pękniętą kość żebrową. Na głowie ma potężnego guza, który może być przyczyną zawrotów głowy. Kość już opatrzyłem, wystarczy czekać aż się zrośnie, ale niepokoi mnie ilość siniaków. Proszę mi wybaczyć, nie chcę niczego insynuować, ale…

- Doszło do nieprzyjemnego rozwoju wydarzeń, podczas których królowa została poraniona.

- Ach, tak tak. Wybacz mi królu. Nie mógłbyś jej skrzywdzić, powinienem to wiedzieć. Przybędę  w przyszłym tygodniu i sprawdzę jak ma się jej stan zdrowia. Dobranoc, wasza wysokość. – powiedział i wyszedł.

Łucja i Edmund pocałowali ją w czoło i również wrócili do swoich komnat. Piotr dotknął jej ramienia wyraźnie zmartwiony.

- Jak się czujesz? – zapytał.

- Bywało ze mną gorzej. Nie przejmuj się, jest dobrze. – mówiła słabym, przytłumionym głosem.

- Do zobaczenia rano. – pogłaskał ją po głowie i udał się na spoczynek.

Przyjrzałem się jej uważniej. Leżała blada na poduszkach, lekko poświstywała  i patrzyła na mnie ledwo przytomnym spojrzeniem. Nawet w takich okolicznościach była najpiękniejszą kobietą jaką kiedykolwiek spotkałem. Uśmiechnęła się leciutko, widząc że patrzę na nią z uczuciem.

- Zostań ze mną. – poprosiła bardzo cicho. Nie mogłem odmówić. Przysunąłem sobie krzesło i ucałowałem jej dłoń. Po chwili oboje zasnęliśmy.

____________________

Z dedykacją dla Katrin, u której pojawiła się kolejna notka. Biorę się do czytania kochana ;)
Amy, już myślałam, że mnie opuściłaś! Dobrze wiedzieć, że jest dla kogo pisać. Jestem zaskoczona, że komuś podoba się to co piszę. 
Jeśli macie jakieś uwagi, PISAĆ!!! Co wam się nie podoba, co mogłabym zmienić itp.. Liczę na was :)

Tak jak mówiłam, następny rozdział w przyszłym tygodniu.

2 komentarze:

  1. Nawet tak nie mów! Oczywiście że jest dla kogo pisać. A ja jestem pierwsza w kolejce :P
    Nie podoba mi się ten Montez. Coś mi się wydaje że jeszcze pojawi się parę razy. Dziękuję bardzo za dedykację :*

    Gorące uściski :* :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Wróciłam, wróciłam! :)
    Oczywiście, że masz dla kogo pisać! Bo robisz to dobrze. Ten rozdział mnie... zaskoczył. Kim jest ten facet i co on zrobił Zuzannnie? Kim jest wiem, ale co on jej zrobił? Uh, może kiedy indziej się dowiem..

    Pozdrawiam i weny życzę, kochana!

    OdpowiedzUsuń