Wzięłam krótką, ale odprężającą kąpiel. Owinięta w ręcznik
wyszłam z wanny podchodząc do komody.
- Już wybrałam dla ciebie strój. – usłyszałam za sobą.
Podskoczyłam przestraszona i uderzyłam się w kolano. – Na Aslana,
Łucjo! Błagam nie strasz mnie tak! – serce biło mi jak szalone.
Jedynie przewróciła oczami.
Przyjrzałam się ubraniu, które dla mnie wybrała. Czarne,
skórzane spodnie z pewnością były dobrze dopasowane, biała wiązana koszula z
lekkim wcięciem, wysokie buty do jazdy konnej.
- Masz gust, kochana. – przyznałam ze śmiechem i zaczęłam
się przebierać.
- Nie da się ukryć. Próbuję unowocześnić dzisiejszą modę.
Owszem, w sukniach wyglądamy olśniewająco, ale czasami brakuje mi zwykłych
spodni i luźnej bluzki. No pokaż się.
Wyszłam zza parawanu i obróciłam się wokół własnej osi.
Zostałam nagrodzona oklaskami.
- Prześlicznie. Musimy jeszcze coś zrobić z twoimi włosami.
- To ma być przejażdżka konna, a nie bal. – zaprotestowałam.
– Nie ma mowy. Zostawię je rozpuszczone. – udało mi się powiedzieć to
stanowczo.
Wzięłam ze sobą jeszcze peleryną i ruszyłam do gabinetu Kaspiana.
Zapukałam delikatnie i usłyszałam:
- Wejdź, proszę.
Siedział przy biurku i coś szybko pisał.
- Jeśli jesteś zajęty to możemy to przełożyć. –
zaproponowałam.
Spojrzał na mnie ze śmiechem. – Nie, w porządku. Muszę tylko
zaadresować te listy. Posłowie, największa zmora wojny.
Usiadałam w fotelu naprzeciw niego przyglądając mu się z
zaciekawieniem. Nigdy nie skarżył się na obowiązki króla, nigdy nawet nie
marudził!
Skończył w przeciągu dziesięciu minut zbierając w pośpiechu
stos listów. Było ich zbyt wiele, więc część wylądowała na podłodze. Zaśmiałam
się cicho i pomogłam mu je pozbierać.
- Daj, pomogę ci.
- Dziękuję. – wyczułam ulgę w jego głosie.
Przewiesiłam pelerynę przez ramię i poszłam za nim.
- Martin, jeszcze dziś wyślij proszę gońca z tymi listami.
To niezwykle ważne by dostali je dzisiaj. – powiedział.
- Oczywiście Wasza wysokość.
W milczeniu doszliśmy do stajni, ale nie była to bynajmniej
krępująca cisza. Zauważyłam, że Kaspian już wcześniej kazał przygotować konie.
Stajenny przyprowadził moją brązową klacz i czarnego, potężnego królewskiego
ogiera. Uwiązałam pelerynę w siodle i dosiadłam Kasztanki. Całe szczęście, że
miałam na sobie spodnie i mogłam usiąść na niej okrakiem, damskim stylem daleko
bym nie dojechała.
Gnaliśmy razem przez pola i łąki. Nic się dla nas nie
liczyło, nic nie było ważniejsze niż przejażdżka. Czułam jak wiatr szarpie mi
włosy, a także spojrzenie jakim obdarzał mnie Kaspian sprawiało, że robiło mi
się gorąco. Przystanęliśmy, gdy dotarliśmy do plaży. Zeskoczyłam z konia i
podeszłam do jedynego rosnącego tam drzewa. Usiadłam na jego ogromnych
korzeniach i przyglądałam się z zachwytem rozciągającemu się krajobrazowi.
Kaspian również usiadł obok mnie.
- Gratuluję wygranego pojedynku. – powiedział zapatrzony w
bezkresny ocean.
- Dziękuję, pomimo że i tak jestem beznadziejna. Miałam dziś
więcej szczęścia niżby się wydawało. – zaśmiałam się.
- Być może. Mogę zapytać, o jakich lekcjach samoobrony
mówiłaś?
Westchnęłam ciężko, nie wiedzący od czego zacząć. Nie
naciskał, po prostu cierpliwie czekał i uważnie mi się przypatrywał.
- W naszych czasach toczy się wojna, więc dużo rodzin jest
rozbitych. Nie mamy kontaktów z rodzicami, którzy wysłali nas na wieś by
zapewnić nam bezpieczeństwo. Niestety większość szkół została przejęta przez
dyktaturę. Było naprawdę ciężko. – spojrzałam na niego z bólem w oczach. –
Nawet najdrobniejsze przewinienie, najmniejsze nieposłuszeństwo było srogo
karane. Każdy tak samo. – zadrżał mi głos. Przymknęłam oczy powstrzymując łzy i
wzięłam głęboki oddech. – Strażnik nas nienawidził i często się znęcał.
Drażniło go, że nasze rodzeństwo zawsze stawało w obronie drugiego. W dodatku niektórzy
chłopcy w szkole biorą z niego przykład. Wiele razy zdarzyło się, że gdyby nie
Piotr lub Edmund… - nie zdołałam skończyć, po policzkach spływały mi łzy. –
Dlatego właśnie zaczęłam chodzić na dodatkowe lekcje samoobrony. Oczywiście
nadal byłam od nich słabsza, ale przynajmniej mogłam się jakoś obronić.
Na samo wspomnienie aż się skuliłam. Nagle poczułam
obejmujące mnie silne ramiona Kaspiana. Wtuliłam się w niego i wybuchnęłam płaczem.
Był pierwszą osobą, której o tym powiedziałam. Pogłaskał mnie po głowie i
zaczął uspokajać. Po paru minutach zebrałam się w sobie na tyle by przestać
płakać. Odsunął się i chwycił moją twarz w dłonie.
- Przyrzekam, że nie dopuszczę by stała ci się krzywda. –
powiedział głosem pełnym powagi. Spoglądał mi głęboko w oczy, utonęłam w jego
spojrzeniu.
__________________
Właśnie skończyłam pisać to-to i postanowiłam dodać już dzisiaj ;-)
Mówią, że aby komuś spodobała się nasza praca, musimy sami ją doceniać. Ten rozdział naprawdę mi się podoba. Znajoma powiedziała mi, że mój styl pisania jest istną katorgą, bo w każdym rozdziale opisuję jedno wydarzenie, bo według niej, nie potrafię ciągnąć akcji.
Ile w tym prawdy? Same oceńcie.
Ja tam lubię twój blog i to ja piszesz.
OdpowiedzUsuńMyślę, że jakbyś np zamiast jednego krótszego rozdziału połączyła dwa w dłuższy, to byłoby więcej akcji i ciekawsze.
Ogólnie podoba mi się twoja historia i czekam na kontynuację.
Pozdrawiam gorąco :P
Dzięki za wskazówki. Faktycznie, trochę krótki.. Następny, postaram się, będzie dłuższy ;)
UsuńPozdrawiam ;-)
Zostałaś nominowana do Liebster Blog Award I Versatile Blog Award. Szczegóły tutaj:
OdpowiedzUsuńhttp://magiczna-narnia.blogspot.com/2013/05/liebster-blog-award-i-versatile-blogger.html
Pozdrawiam, Katrin ;*