- Zuza, pośpiesz się! Za chwilę podadzą kolację! – Łucja już
od dwudziestu minut stała w mojej komnacie i sceptycznie przyglądała się jak
bezskutecznie próbuję ukryć liczne zadrapania. – I tak widział twoją twarz
popołudniu więc pewnie zdążył już zauważyć te liczne ranki. Nie jest przecież
jakimś ignoranckim kretynem!
- Może, ale wtedy był zbyt zafascynowany faktem, że tutaj
jesteśmy i nie zauważył. „Mam taką nadzieję”- dodałam w myślach. –
Daj mi jeszcze chwilę. Przecież nie zaczną bez nas.
Siedzieliśmy razem z Piotrem i Edmundem w Zachodniej Sali.
Edmund miał tyle pomysłów, dzięki którym zwiększylibyśmy bezpieczeństwo, że nie
spostrzegłem jak szybko zleciał czas.
- Piotrze, chciałbym porozmawiać z tobą chwilą na osobności
jeśli Edmund nie ma nic przeciwko. – powiedziałem jednym tchem.
- Jasne, sprawdzę co u dziewczyn. Zobaczymy się na kolacji.
– wyszedł cicho zamykając za sobą drzwi.
- Więc, Kaspianie, o czym chciałeś porozmawiać?
- Nie chciałbym się wtrącać, ale niepokoi mnie wygląd
Zuzanny. Zadrapania, siniaki i zraniona warga? Przecież to kobieta! Któż byłby
na tyle pozbawiony honoru, aby podnieść na nią rękę? – w moim głosie wyraźnie
słychać było zgorszenie i gniew.
- Przykro mi, że mężczyźni w naszym świecie nie są tak
honorowi jak w tym. Zuzanna odbyła karę za nieposłuszeństwo, którą powinien
odbyć Edmund. Niestety uciekł, a strażnik odbił to sobie na niej. Nie byłem w
stanie jej obronić, bo nie było mnie wtedy z nimi. Żałuję. Mam tylko nadzieję,
że już nigdy więcej nie będzie musiała przechodzić przez coś podobnego. –
zakończył grobowy tonem.
- Bądź pewien, że dopilnuję, aby nie stała jej się żadna
krzywda. – rzekłem z mocą.
Piotr pokiwał głową ze zrozumieniem. Uświadomiłem sobie, że
tym wyznaniem odkryłem swoje uczucie.
- Nie martw się. – musiał dostrzec jak stężała mi mina. –
Poczekam aż sami do siebie dotrzecie. Musisz jednak wiedzieć, że i ty nie
jesteś jej obojętny. Po raz pierwszy od waszego ostatniego spotkania widzę
radosny uśmiech na jej twarzy.
W moim sercu zagościła nadzieja.
- Możemy iść. – odrzekłam. Udało mi się doprowadzić moją
twarz do w miarę ludzkiego wyglądu. Założyłam prostą granatową suknię i
rozpuściłam włosy, żeby przykryć zadarcia na szyi. Łucja miała na sobie
prześliczną fioletową spódnicę i białą bluzeczkę. Swoje loki splotła w dwa
grube warkocze. Sielankowy obrazek psuła tylko jej zniecierpliwiona mina.
Parsknęłam śmiechem, gdy chwyciła mnie za ramię i wręcz siłą wywlokła z
komnaty.
- Nawet nie wiesz jak głodna jestem. Nie miałam nic w ustach
od wczorajszego popołudnia! – mruczała pod nosem.
Znów się zaśmiałam.
- Może wyjawisz mi powód twojego dobrego humoru? Od
spotkania z Kaspianem chichoczesz i wiecznie się śmiejesz.
- Po prostu cieszę się z powrotu do Narnii. – odrzekłam
trochę zażenowana. Nie zabrzmiało to przekonywującą, ale starałam się ukryć
swoją radość na widok Kaspiana. Najwyraźniej nie bardzo mi to wychodziło.
Musiałam bardziej się postarać. Ułożyłam usta w delikatnym uśmiechu.
- O, tak lepiej! – stwierdziła.
Dochodziłyśmy właśnie to Sali Jadalnej, z której wydobywał
się nieziemski zapach. Mimowolnie zaburczało mi w brzuchu.
Służący kłaniając się w pół otworzyli na drzwi.
Przy stole siedzieli już nasi bracia i Kaspian, a
spostrzegłszy nas szybko się podnieśli. Zauważyłam dwa wolne miejsca, jedna było
pomiędzy Piotrem a Edmundem, a drugie obok Kaspiana. Łucja ruszyła do miejsca
pomiędzy chłopcami posyłając mi triumfalne spojrzenie.
Gdy podeszłam do stołu,
Kaspian grzecznie odsunął dla mnie miejsce, podziękowałam mu uśmiechem.
- Zuzanno jak się czujesz? – zapytał nieśmiało Edmund.
- W porządku, dziękuję. – powiedziałam powoli nie rozumiejąc
o co mu chodzi.
- Widzisz, chciałbym cię przeprosić. Uciekając od kary
zachowałem się bardzo nieodpowiedzialnie przez co poniosłaś tę karę za mnie.
Chciałbym ci to jakoś wynagrodzić…
- Edmundzie, - przerwałam mu szybko. Nie mogłam patrzeć jak
się zadręcza. – wszystko jest w porządku. Nic się nie stało, nie masz się o co
martwić. – zapewniłam go i obdarzyłam ciepłym uśmiechem. – Cieszy mnie to, że
zrozumiałeś, że nie możesz się tak zachowywać.
- Kocham cię, wiesz? – złapał mnie za rękę.
- Wiem, bracie, wiem.
Przyglądałem się z zainteresowaniem jak dzielnie patrzyła im
w oczy, zapewniając, że nic jej nie jest. Byłem pełen podziwu nad jej postawą i
poświęceniem.
- Nie wiem, czy wiecie, ale w Narnii jest pewien przesąd.
Królowa Zuzanna nazywana jest Łagodną, a ludzie wierzą, że gdy jej dotkną
przyniesie im to szczęście. – Zuzanna zerknęła na mnie szybko. Na chwilę
zatraciłem się w jej oczach, a ona oblała się rumieńcem. Zaczynałem wierzyć w
słowa Piotra.
- Wiesz mi, dotykam ją codziennie odkąd się urodziłem i
rezultatów nie widzę. – Edmund widać nie wierzył w miejscowe podania.
- Hej! Gdyby nie moje dodatkowe lekcje arytmetyki, za żadne
skarby nie zdał byś do następnej klasy! – udała oburzenie.
- Tak to sobie tłumacz. – Edmund pokazał jej język, na co
parsknęła wesołym śmiechem.
_________________________
Z tego rozdziału jestem naprawdę dumna ;-) Następny w piątek.
~ Galaretka
_________________________
Z tego rozdziału jestem naprawdę dumna ;-) Następny w piątek.
~ Galaretka
Nie dziwię się, że jesteś dumna z tego rozdziału :)
OdpowiedzUsuńJa też jestem pod wrażeniem, nie tylko długości, ale ogólnie całości.
Robi się ciekawie. Edmund jak zwykle rzuca kąśliwymi żartami i to mi się bardzo podoba.
Życzę jak najwięcej weny :D