środa, 1 maja 2013

Rozdział V



- Zuza, pośpiesz się! Za chwilę podadzą kolację! – Łucja już od dwudziestu minut stała w mojej komnacie i sceptycznie przyglądała się jak bezskutecznie próbuję ukryć liczne zadrapania. – I tak widział twoją twarz popołudniu więc pewnie zdążył już zauważyć te liczne ranki. Nie jest przecież jakimś ignoranckim kretynem!

- Może, ale wtedy był zbyt zafascynowany faktem, że tutaj jesteśmy i nie zauważył. „Mam taką nadzieję”- dodałam w myślach. – Daj mi jeszcze chwilę. Przecież nie zaczną bez nas.



Siedzieliśmy razem z Piotrem i Edmundem w Zachodniej Sali. Edmund miał tyle pomysłów, dzięki którym zwiększylibyśmy bezpieczeństwo, że nie spostrzegłem jak szybko zleciał czas.

- Piotrze, chciałbym porozmawiać z tobą chwilą na osobności jeśli Edmund nie ma nic przeciwko. – powiedziałem jednym tchem.

- Jasne, sprawdzę co u dziewczyn. Zobaczymy się na kolacji. – wyszedł cicho zamykając za sobą drzwi.

- Więc, Kaspianie, o czym chciałeś porozmawiać?

- Nie chciałbym się wtrącać, ale niepokoi mnie wygląd Zuzanny. Zadrapania, siniaki i zraniona warga? Przecież to kobieta! Któż byłby na tyle pozbawiony honoru, aby podnieść na nią rękę? – w moim głosie wyraźnie słychać było zgorszenie i gniew.

- Przykro mi, że mężczyźni w naszym świecie nie są tak honorowi jak w tym. Zuzanna odbyła karę za nieposłuszeństwo, którą powinien odbyć Edmund. Niestety uciekł, a strażnik odbił to sobie na niej. Nie byłem w stanie jej obronić, bo nie było mnie wtedy z nimi. Żałuję. Mam tylko nadzieję, że już nigdy więcej nie będzie musiała przechodzić przez coś podobnego. – zakończył grobowy tonem.

- Bądź pewien, że dopilnuję, aby nie stała jej się żadna krzywda. – rzekłem z mocą.

Piotr pokiwał głową ze zrozumieniem. Uświadomiłem sobie, że tym wyznaniem odkryłem swoje uczucie.
- Nie martw się. – musiał dostrzec jak stężała mi mina. – Poczekam aż sami do siebie dotrzecie. Musisz jednak wiedzieć, że i ty nie jesteś jej obojętny. Po raz pierwszy od waszego ostatniego spotkania widzę radosny uśmiech na jej twarzy.

W moim sercu zagościła nadzieja.



- Możemy iść. – odrzekłam. Udało mi się doprowadzić moją twarz do w miarę ludzkiego wyglądu. Założyłam prostą granatową suknię i rozpuściłam włosy, żeby przykryć zadarcia na szyi. Łucja miała na sobie prześliczną fioletową spódnicę i białą bluzeczkę. Swoje loki splotła w dwa grube warkocze. Sielankowy obrazek psuła tylko jej zniecierpliwiona mina. Parsknęłam śmiechem, gdy chwyciła mnie za ramię i wręcz siłą wywlokła z komnaty.

- Nawet nie wiesz jak głodna jestem. Nie miałam nic w ustach od wczorajszego popołudnia! – mruczała pod nosem.

Znów się zaśmiałam.

- Może wyjawisz mi powód twojego dobrego humoru? Od spotkania z Kaspianem chichoczesz i wiecznie się śmiejesz.

- Po prostu cieszę się z powrotu do Narnii. – odrzekłam trochę zażenowana. Nie zabrzmiało to przekonywującą, ale starałam się ukryć swoją radość na widok Kaspiana. Najwyraźniej nie bardzo mi to wychodziło. Musiałam bardziej się postarać. Ułożyłam usta w delikatnym uśmiechu.

- O, tak lepiej! – stwierdziła.

Dochodziłyśmy właśnie to Sali Jadalnej, z której wydobywał się nieziemski zapach. Mimowolnie zaburczało mi w brzuchu.
Służący kłaniając się w pół otworzyli na drzwi.

Przy stole siedzieli już nasi bracia i Kaspian, a spostrzegłszy nas szybko się podnieśli. Zauważyłam dwa wolne miejsca, jedna było pomiędzy Piotrem a Edmundem, a drugie obok Kaspiana. Łucja ruszyła do miejsca pomiędzy chłopcami posyłając mi triumfalne spojrzenie.
 Gdy podeszłam do stołu, Kaspian grzecznie odsunął dla mnie miejsce, podziękowałam mu uśmiechem.

- Zuzanno jak się czujesz? – zapytał nieśmiało Edmund.

- W porządku, dziękuję. – powiedziałam powoli nie rozumiejąc o co mu chodzi.

- Widzisz, chciałbym cię przeprosić. Uciekając od kary zachowałem się bardzo nieodpowiedzialnie przez co poniosłaś tę karę za mnie. Chciałbym ci to jakoś wynagrodzić…

- Edmundzie, - przerwałam mu szybko. Nie mogłam patrzeć jak się zadręcza. – wszystko jest w porządku. Nic się nie stało, nie masz się o co martwić. – zapewniłam go i obdarzyłam ciepłym uśmiechem. – Cieszy mnie to, że zrozumiałeś, że nie możesz się tak zachowywać. 

- Kocham cię, wiesz? – złapał mnie za rękę.

- Wiem, bracie, wiem.



Przyglądałem się z zainteresowaniem jak dzielnie patrzyła im w oczy, zapewniając, że nic jej nie jest. Byłem pełen podziwu nad jej postawą i poświęceniem. 

- Nie wiem, czy wiecie, ale w Narnii jest pewien przesąd. Królowa Zuzanna nazywana jest Łagodną, a ludzie wierzą, że gdy jej dotkną przyniesie im to szczęście. – Zuzanna zerknęła na mnie szybko. Na chwilę zatraciłem się w jej oczach, a ona oblała się rumieńcem. Zaczynałem wierzyć w słowa Piotra.

- Wiesz mi, dotykam ją codziennie odkąd się urodziłem i rezultatów nie widzę. – Edmund widać nie wierzył w miejscowe podania.

- Hej! Gdyby nie moje dodatkowe lekcje arytmetyki, za żadne skarby nie zdał byś do następnej klasy! – udała oburzenie.

- Tak to sobie tłumacz. – Edmund pokazał jej język, na co parsknęła wesołym śmiechem.

_________________________

Z tego rozdziału jestem naprawdę dumna ;-) Następny w piątek.


~ Galaretka

1 komentarz:

  1. Nie dziwię się, że jesteś dumna z tego rozdziału :)
    Ja też jestem pod wrażeniem, nie tylko długości, ale ogólnie całości.
    Robi się ciekawie. Edmund jak zwykle rzuca kąśliwymi żartami i to mi się bardzo podoba.
    Życzę jak najwięcej weny :D

    OdpowiedzUsuń